czwartek, 25 kwietnia 2013

FILMIKI

To jest taki post pomocniczy. Mając więcej czasu próbuję zająć się filmami z naszych kamer. Jest problem, gdyż blog przyjmuje tylko krótkie klipy do 100 MB, a ja mam zapchany laptop i nie mogę wgrać żadnego programu obsługującego obróbkę filmów, aby skrócić. Więc próba przez You Tube - ten filmik wgrywał się 3 godziny.

http://youtu.be/QiGUmQxbLSY           Lot na spadochronie
Teraz swobodne polowanie na rybki:


Na wszelki wypadek podaję adres:   http://youtu.be/rgGTxaQC1aM
Rekiny!!!:



Na wszelki wypadek  http://youtu.be/_GN3iuwaBMM

I jeszcze raz spotkanie z rekinami:




Adres  http://youtu.be/dbCcV6y_jbM

I jeszcze jeden krótki filmik podwodny:




Pływający targ pod Bangkokiem:



Ujęcie z góry z Angkor Wat:


Ciężka praca snoorkowca:


Adres: http://www.youtube.com/watch?v=9m3fK2C8eLU

Nasz słoń był bardzo rozrywkowy. Naturalny prysznic:


Adres: http://youtu.be/YcKQ8iahnWU


Teraz Singapur z wysokości wieżowca:



I jeszcze Singapur, tym razem nocą:

Adres  http://youtu.be/oRf4CmoJt2E

Świątynia hinduska w jaskini - Batu Caves :

Adres  http://youtu.be/1hKIVKE7Ua8

Widok na Angor Wat:

Adres  http://youtu.be/V5wdwdwRsGE

Obchody Nowego Roku na Khaosan:

Adres http://youtu.be/BObY7Nj5y_A

Teraz Mirka kontra tygrysy:

Adres http://youtu.be/AWNrtmFIyyY

Przejazd pociągiem przez Kwai:

Adres http://youtu.be/FM8OPTde344

Kąpiel słonika:

Adres  http://youtu.be/tbw-0DCNDOI

czwartek, 18 kwietnia 2013

Podsumowanie

Z wyjazdu wszyscy bez wyjątku są bardzo zadowoleni. Udowodniliśmy sobie, a może bardziej innym potencjalnym backpackersom, że podobny program da się zrealizować w każdym wieku i każdej porze roku. Oczywiście rozsądek nakazuje wybrać porę chłodniejszą, ale wtedy trudno o korzystne ceny biletów lotniczych. Na miejscu też wtedy jest drożej. Polecamy korzystanie z różnorodnych środków komunikacji - lepiej poznaje się kraje. Przetestowaliśmy pozytywnie możliwość morskiego przejścia granicznego między Langkawi i Koh Lipe. Trzeba tylko pamiętać, że drogą lądową i morską możemy być w Tajlandii tylko 15 dni (samolotem 30). Ceny na wyspach są o ok. 50% wyższe. Warto polować na lokalne promocje lotnicze.
Jeśli coś zmienić, to przy chłodniejszej porze roku chyba warto trasę odwrócić, będzie lepsza kondycja na trekingu w Chiang Mai.
Bardzo przydaje się adapter do prądu, gdyż co hotel jest inny system (w razie czego do kupienia na miejscu). Moskitiery nie wyjęliśmy z plecaka ani razu, tam gdzie były potrzebne to były zamontowane. Amatorom snoorkingu odradzamy zabieranie własnego sprzętu, organizatorzy zawsze wręczają w ramach usługi.
Wi-fi prawie wszędzie, ale nieraz tylko w okolicy recepcji i wtedy najczęściej nie ma dostępu do prądu. Często codziennie zmieniane hasło.
Na lotniskach ogromne dystanse do pokonania, nie radzimy czekać na ostatnią chwilę.
Nie można zapomnieć o plastrach na obtarcia oraz lekarstwach żołądkowych - zemsta czyha
.        Tu zamieszczamy najważniejsze uwagi, świeżo po powrocie. Poszczególne posty ( zwłaszcza filmy ) postaramy się jeszcze poprawić i ponownie opublikować.
         Przyszłym tajmaniakom życzymy powodzenia. Do zobaczenia na trasie. [ my plany mamy, ale niech to zostanie naszą tajemnicą ]

Dla przypomnienia: była to podróż trochę nostalgiczna powiązana z okrągłą rocznicą pewnego wydarzenia:


Powrót

Ponoć w Polsce wielkimi krokami zbliża się wiosna. Trzeba wracać. Atmosfera siada. My lecimy pierwsi, następnego dnia Państwo bez dzieci. Najmłodsze uczestniczki jeszcze zostają, jedna tydzień, a druga jeszcze długo.
Na lotnisko docieramy metrem i pociągiem napowietrznym. Cały czas w napięciu, czy uda się załatwić wyładowanie bagaży w Berlinie. Mamy szczęście, miła Tajka nie widzi problemu. Jestem uratowany, gdyż następnego dnia po przylocie muszę być w pracy.
Z lotniska w Bangkoku dzwonimy do Polski z prośbą o odebranie nas na Tegel. Trasa identyczna, jak w tamtą stronę z międzylądowaniem w Abu Dhabi.
Na lotnisku niespodzianka, oprócz Tomka przyjechał Ksawery. W domu jesteśmy o 12.00. Prawie natychmiast padamy. Jet lag daje o sobie znać. Z każdym dniem będzie lepiej.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Wodospady Erawan

Dzisiaj mieliśmy wspaniałą wycieczkę do parku narodowego znanego z siedmiu wodospadów. Bardzo interesujące miejsce, szkoda tylko, że zbyt masowo odwiedzane i był tłok "większy jak na Marszałkowskiej".
W wielu basenach można się kąpać, są małpy. Trasa ciężka, ale dotarliśmy do najwyższego wodospadu.












Powrót był mocno dramatyczny, gdyż wzdłuż całej trasy leją na nas wodę, a jak stanie samochód  to wskakują na pakę i malują farbami.










Pociąg śmierci

Jednym z celów pobytu w Kanchanaburi było zobaczenie mostu na Kwai i przejazd pociągiem do końca  trasy budowanej przez jeńców w czasie 2-giej wojny światowej . Od tego momentu nie zbudowano ani kilometra.
Wczesne wstawanie i na stację kolejową. Pociąg załadowany na full, ale prawie samymi Tajami.
Najpierw przejazd przez słynny most. Stoją jeszcze japońskie strażnice, obok oryginalna lokomotywa.
Potem urocza trasa wzdłuż rzeki Kwai i po dwóch godzinach ostatni kilometr.








Postanawiamy dostać się na teren, gdzie trwały prace przy budowie linii kolejowej, przerwane przez zakończenie wojny.
Ten odcinek budował  oddział składający się z australijczyków, oni też w ostatnim czasie stworzyli tu coś w rodzaju muzeum.Na tym odcinku zmarło  najwięcej ze stu tysięcy ogółem.
Poza nowoczesnym budynkiem muzeum jest trasa wzdłuż odcinka.Między innymi wąwóz, który jeńcy stworzyli.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Kanchanaburi

Już jesteśmy w Kanchanaburi. Nie było żadnych problemów. Postanowiliśmy nie tracić dnia, tylko od razu uderzyć na spotkanie z tygrysami. Trochę problemów, gdyż wielkie dni świąteczne, ale załatwiamy. Wrażenia mocne, adrenalina trochę wzrasta, ale warto to przeżyć Niektóre tygrysy są aktywne, ale wiele raczej osowiałych temperaturą. Ośrodek prowadzą mnisi, którzy faktycznie mają duży wpływ na reakcję tych drapieżników.Niektóre zwierzęta mają łańcuchy, widać że są agresywne. Albo im zaufasz, albo lepiej nie podchodzić.Trzeba podchodzić tylko do tylnej części kotka, bez okularów, czapek i koloru czerwonego.







Było trochę innych zwierząt:



Potem spotkaliśmy  mnicha z tygrysem-nastolatkiem:





Do naszego samochody nie mogliśmy potem dojść, gdyż teren też opanowały zwierzaki:






Mamy wspaniały hotel zawieszony jakby nad rzeką Kwai, część pokoi jest zresztą na tratwach. Bardzo urokliwe miejsce. Jutro udajemy się tzw. "pociągiem śmierci" po słynnej trasie budowanej przez jeńców wojennych.
A po drodze tankujemy paliwo na stacji przy oryginalnej obsłudze:


piątek, 12 kwietnia 2013

Bangkok święto

Noc mieliśmy wyjątkowo krótką, od rana dalsze uroczystości. Ponieważ za chwilę wyjeżdżamy do Kanchanaburi na tygrysy, zamieszczam kilka fotek, które zrobiłem przed chwilą wyskakując po coś do jedzenia - 50 metrów od naszego hotelu. Khaosan jest piękna, mówię to od lat.










Mnisi przyjmują wiernych, co chwilę następne występy, duże samochody z wodą do sikania i tak będzie jeszcze 2 dni, dzień i noc.Jest godzina 9.45 rano.