niedziela, 14 kwietnia 2013

Kanchanaburi

Już jesteśmy w Kanchanaburi. Nie było żadnych problemów. Postanowiliśmy nie tracić dnia, tylko od razu uderzyć na spotkanie z tygrysami. Trochę problemów, gdyż wielkie dni świąteczne, ale załatwiamy. Wrażenia mocne, adrenalina trochę wzrasta, ale warto to przeżyć Niektóre tygrysy są aktywne, ale wiele raczej osowiałych temperaturą. Ośrodek prowadzą mnisi, którzy faktycznie mają duży wpływ na reakcję tych drapieżników.Niektóre zwierzęta mają łańcuchy, widać że są agresywne. Albo im zaufasz, albo lepiej nie podchodzić.Trzeba podchodzić tylko do tylnej części kotka, bez okularów, czapek i koloru czerwonego.







Było trochę innych zwierząt:



Potem spotkaliśmy  mnicha z tygrysem-nastolatkiem:





Do naszego samochody nie mogliśmy potem dojść, gdyż teren też opanowały zwierzaki:






Mamy wspaniały hotel zawieszony jakby nad rzeką Kwai, część pokoi jest zresztą na tratwach. Bardzo urokliwe miejsce. Jutro udajemy się tzw. "pociągiem śmierci" po słynnej trasie budowanej przez jeńców wojennych.
A po drodze tankujemy paliwo na stacji przy oryginalnej obsłudze: