czwartek, 14 marca 2013

Info dla Waldka 1

Podaję szczegóły być może dla Was pomocne:
- jeśli macie przesiadkę w Abu Dhabi to trzeba się liczyć z dużymi odległościami. Napisów europejskich niewiele, więc lepiej co chwila porządkowym pokazywać bilet to pokierują
- W Bankoku na lotnisku trzeba się kierować do wyjść 2 lub 3 i tam jest autobus do lotniska Don Muang. Ale trzeba się liczyć z odprawą Imigration najpierw ok. 1 godziny i przejazd też ok. 1 godziny. Przejazd dla posiadaczy biletów jest free, taxi niewiele szybciej.
- Na Don Muang zgłaszacie się do odprawy check-in tam gdzie nadaje się bagaż, najpierw kontrola security
- w Chiang Mai najlepiej Taxi tylko nakazując włączenie taksometru ( hasło meter )
- - już dograłem trekingi, podam później
Podajcie w tym blogu nazwę waszego hotelu w Chiang Mai

Chiang Mai

Teraz postaram się wrzucić kilka zdjęć ze spaceru po Chiang Mai:
Wejście do naszego hotelu

Też nasz hotel
A teraz kilka zdjęć miejscowych zabytków sakralnych, czyli watów:



A oczekując na efekty masażu mojej drugiej połowy napotkałem ogromne drzewo o średnicy ok. 7 metrów:




Nadal dojeżdżamy

Tu słyszę krytykę, że nic nie piszemy. My sami chcielibyśmy robić wszystko na bieżąco. Ale w tych warunkach nie jest to zawsze możliwe.To nie Europa.
Najpierw o dojeździe. Wszystko zagrało. Krótki postój w Berlinie- można powiedzieć na styk. Już zdecydowanie dłużej było w Emiratach. Lotnisko kapitalne - to jest właściwie hub, czyli węzeł lotniskowy. Odległości ogromne, ale wszędzie ruchome chodniki. Ceny w sklepach raczej na kieszeń szejków. A takim sympatycznym wielbłądem powitał nas punkt odprawy.
Samolot Emiratów był bardzo wypasiony:



W sumie trzy loty różnymi maszynami i wieczorem lądujemy w Bangkoku. Zmieniliśmy trochę plany i zamiast nocnego pociągu bierzemy hotel i ranny samolot do Chiang Mai. Oczywiście wieczorem jeszcze mieliśmy siłę na pierwszego Changa. Wtajemniczeni wiedzą o co chodzi, a info dla pozostałych : to marka znakomitego piwa.
Lot do Chiang Mai też odbył się bez sensacji. Z lotniska bierzemy taxi, bo jetlag ( znowu muszę przybliżyć niektórym - stan organizmu przy dużym skoku stref czasowych ) daje o sobie znać. Na całe szczęście hotel przyjmuje nas przed czasem - daje to możliwość odświeżenia i wcześniejszego wyjścia do miasta. A ma ono co pokazać. My piszemy tylko w tej chwili, a zdjęcia będziemy sukcesywnie dodawać, bo co z tego,że jest wi-fi free jak nie ma gniazdka do prądu i tą relację piszę po raz trzeci.
Miasto schodziliśmy dokładnie, pani Mirka nie żałowała sobie tajskiego masażu w wykonaniu jakiegoś przystojniaka. Dziwne, jak ja masuję to nigdy nie miała takiej zadowolonej miny.

 Zwiedziliśmy również kilkanaście starszych i  nowszych watów ( tutejszych świątyń ) kapiących wprost od złota.

A teraz wieczorem obowiązkowo tzw. Night Market, czyli misz masz na ulicy.Kolację mieliśmy iście królewską, aczkolwiek żartowaliśmy, że babcie chyba by się przeżegnały widząc zawartość na talerzu. A teraz zasłużony odpoczynek. Jutro bardziej wyczerpujący program. Pozdrawiamy wszystkich i oczekujemy tylko dobrych wiadomości.