środa, 20 marca 2013

Bangkok

Jesteśmy w hotelu przy najlepszej ulicy świata ( przynajmniej dla backpackersów ) czyli Khaosan. W dzień przyjazdu wiele nie zdziałaliśmy, wszystko było na luzie. My Bangkok znamy, więc nie musimy tu szaleć. Trzeba było oddać prawie wszystko do prania i zregenerować siły. Planowaliśmy wieczorny rejs statkiem, ale zanim zdobyliśmy ładowarkę do baterii skończyły się rejsy. Więc spacer po znanych nam śmieciach.
Przeciętna zwykła uliczka Bangkoku:
Dotarliśmy w okolice głównej rzeki miasta Chaopraya (Maanam) i dalej wzdłuż jej koryta.
Ten obiekt po drugiej stronie to słynny Wat Arun. Kiedyś byliśmy tam na szczycie.
Dotarliśmy do nocnego targowiska. I obeszliśmy pałac królewski - oczywiście w nocy niedostępny.
I koniecznie w nocy na Khaosan.
Trzeba było wracać bo zrobiło się późno, a za 6 godzin ruszamy poza miasto.
Dzisiaj mieliśmy w planie wyjazd 100 km poza miasto na słynny Flooting Market (Pływający Targ). Trzeba tam być, aby uświadomić sobie życie w dawnym Bangkoku (Wenecji Wschodu).

Niestety moja pani dosyć mocno tu nadszarpnęła nasz budżet, bo rzeczy były naprawdę fajne.Ceny już teraz zbija do 30%. Natknęliśmy się również na przedstawiciela miejscowej fauny:
Nie był głodny, bo początkowo myślałem że do ojczyzny będę musiał wracać z Tajką.
Wróciliśmy do Bangkoku i jak to prześlemy pojedziemy na dworzec kolejowy upewnić się, czy przyjmą nam w nocy bagaże. Chcemy zasadnicze zostawić, a tylko z podręcznym jechać do Kambodży. Jak zdążymy to jeszcze coś wrzucimy.